Większość ciekawych rzeczy zaczyna się w wakacje. W wakacje i dodatkowo przez przypadek.
Dlatego założyłam
bloga właśnie teraz.
Jeśli chodzi o nowe początki w moim wypadku mają miejsce dosłownie
chwilę przed latem. Najciekawsze znajomości, plany na lato i nawet pomysł na całe
życie. Wszystko się klaruje.
Źródłem nie jest błogie lenistwo, (chociaż nie mogę mówić za
wszystkich), ale właśnie odwrotny powód.
Nagle okazuje się, że po przyjeździe ze studiów, chcę się spotkać ze
wszystkimi znajomymi, których nie widziałam od paru miesięcy. Oczywiście
okazuje się, że mój pociąg musiał tym razem się spóźnić, przez co nie miałam, a
właściwie PKP odebrało mi szanse spotkania się ze znajomymi, którzy nie są z
Lublina i też musieli wyjechać do domów. Były telefony i pytanie czy dam radę,
czy przyjdę i odpowiadanie z bólem, że niestety, ale w porze, w której mój
pociąg miał cumować już na miejsce, dopiero będzie wyjeżdża ze stacji.
Po przyjeździe do domu, zmęczona i okropnie zdenerwowana, musiałam
wyładować się, niestety na rodzinie, że nie zostałam odebrana z dworca. A
właściwie, że nikt nie pomógł mi dźwigać ogromnych i ciężkich toreb, które przywiozłam do domu
po roku mieszkania w akademiku.
No, ale może wrócę do tego, dlaczego wakacje są takim przełomem.
Podczas lata, wiadomo, zazwyczaj jest bardzo ciepło (oby jak
najdłużej), wszyscy mają pstro w głowie i chcą głównie chodzić na imprezy,
spotykać się ze znajomymi, jeździć w miejsca, o których podczas roku
akademickiego mogli tylko pomarzyć. Ale jest to też czas, właśnie do
przemyśleń.
Mimo tego, że jesteśmy dużo bardziej pobudzeni i aktywni (nie tylko
fizycznie) mamy, tak na prawdę, głowę wolną od typowych całorocznych problemów.
Co pisać na maturze? Jaki kierunek studiów wybrać? Albo jak w moim wypadku.
Jakiego wybrać promotora? Czy jeśli trochę słabiej przygotuje się do kolokwium
będzie to miało duży wpływ, bo będą wnikliwe pytania? Ile osób będzie ściągało?
Czy uda mi się przejść jakoś tę sesję? Co oni o mnie myśleli przez cały rok?
Dlaczego to wszystko jest takie pogmatwane?
Co czuję? To ostatnie jest chyba
najtrudniejszym pytanie, przez które ranię ludzi, mimo tego, że wcale tego nie
chcę. Poza tym to dość dziwny przypadek: dwudziesto dwu letnia studentka, która
nigdy nie miała nikogo, dopiero od jakiegoś czasu ma kumpli (wcześniej tak ją
onieśmielali chłopcy, że nie pozwalała się żadnemu zanadto zbliżyć), a teraz
nagle okazało się, że jeśli o "posiadanie" przyjaciół chodzi, faceci
sprawdzają się w tej roli dużo lepiej. Tylko trzeba uważać, żeby nie zboczyć z
odpowiednich torów, bo mogą wyjść z tego spore problemy. I to całkiem duże.
No, ale może jak na pierwszy raz starczy już tych wyznań. Zdjęcie,
które wstawiam jest zdjęciem z ubiegłego tygodnia. Z mojego pierwszego w tym roku relaksu
i opalania :)
Do przeczytania niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz